Svalbardzkie i ogólnonorweskie media poinformowały o tragedii, jaka wydarzyła się 27 sierpnia w nocy w miasteczku Longyearbyen - największym osiedlu na Spitsbergenie i całym archipelagu Svalbard.
Na popularnym polu kempingowym, mieszczącym się w sąsiedztwie portu lotniczego, pojawił się niedźwiedź polarny, który zaatakował namiot, w którym znajdował się 38-letni Holender - pracownik kempingu.
Niestety nie miał szans w starciu z niedźwiedziem - w następstwie ciężkich ran zmarł. Pomoc nadeszła, oddano do zwierzęcia strzały (broń jest obowiązkowym wyposażeniem podczas poruszania się po archipelagu, z wyjątkiem centrum miasteczka). Krótko potem martwego niedźwiedzia znaleziono w pobliżu lotniska.
Na szczęście innym osobom, przebywającym w sąsiednich namiotach, nic się nie stało.
Gubernator Svalbardu podjął działania, mające na celu ustalenie, czy zastrzelone zwierzę było jedynym w pobliżu Longyearbyen - pojawiły się bowiem doniesienia mówiące o dwóch niedźwiedziach.
Był to pierwszy śmiertelny atak na człowieka od 2011, kiedy to - także w namiocie - niedźwiedź polarny zaatakował turystów.
Źródło: Svalbardposten
|